Powrot do Londynu, a jednoczesnie poczatek pobytu naszego nowego wspanialego goscia Milosza, rozpoczal sie w poniedzialek.. I tu juz zaczyna sie londynska przygoda.
Juz pospieszam wyjasniac..
No tak.. lacza nas silne wiezi rodzinne i przyszlo-rodzinne ( : ) ) to wymyslilismy, ze oczywiscie bierzemy jedna taksowke i najpierw podjedzie po mnie Karol i razem (jeszcze z panem taksowkarzem oczywiscie) pojedziemy po Milosza. I tak mimo, ze wszystko zaplanowane bylo idealnie, polaczenie pociagow rowniez idealnie, pojawila sie pierwsza niespodzianka... Tuz przed wyjsciem Karola z domu, odwiedzila go policja, w sprawie zaginionych sasiadow (przynajmniej tak twierdzi). I mielismy maly poslizg, tak ze wpadlismy na dworzec w ostatniej minucie.Musze przyznac, ze sie tym mocno zestresowalam :) jak zwykle zreszta..
Na lotnisko dostalismy sie na czas, ale co jeszcze nas spotkalo, to to, ze Miloszowi sie rozwalila raczka od walizki, a Karol mial az duzo kilogramow i musial sie przepakowywac...
Z tych wrazen nie zrobilam zadnych zdjec mimo, ze planowalam uwieczniac nasza wspolna wyporawe od pierwszych minut :)
Po burzliwym wstepie, reszta podrozy minela bez zadnych przygod.
W domu czekala na nas tylko niespodzianka ze szwankujacym boilerem, ale to jeszcze pojawi sie w naszych dalszych opowiesciach.
A oto pierwsza opowiesc Miloszka..
hehe widac ze Milosz sie dopiero rozgrzewal hehe
OdpowiedzUsuńJaka u Ani wolność ... Można chodzić w czym się chce ... Wow!!! Ze ja nie wiedziałam wcześniej .. :) I na blogu widać, że tyle osób już się przewinęło przez ten kącik w pokoju:)
OdpowiedzUsuń