czwartek, 7 stycznia 2010

3 styczen- ostatni dzien przed wyjazdem Goscia

Niedziela..

Rozpoczela sie wspolnym sniadaniem, a potem wspolna wyprawa do Kosciola.



A potem maly spacerek po okolicy





Az trafilismy oczywiscie do pub'u. Zdjecia autorsta Milosza:










W pubie tym bardzo przyjemnie, a przyznac sie musze, ze kiedy bylismy tam proaz pierwszy jakis czas temu, to bardzo negatywnie go odebralam. Pewnie dlatego, ze byla zgraja podchmielonych Angoli ogladajacych i pasjonujacych sie jakims meczem. A tym razem, mimo ze pokazywane byly 2 mecze, na dwoch roznych ekranach, bylo bardzo milo i przyjemnie. Jak przystalo na niedziele, to popijalam kawke i zajadlam ciasto. Chlopcy jakos, nie poszli za moim przykladem.

Mimo swiecacego slonca, bylo okrutnie zimno.. zatem zamiast wyprawy nad Tamize, gdzie wywialoby nas na wylot, wybralismy sie do domu i spedzilismy niedzielne popoludnie w przytulnym i milych gronie rodzinnym. Zjedlismy smaczny obiad mojej roboty:) a potem gralismy w karty i ... Panstwa-Miasta. Smiechu bylo co nie miara.

A to glowkujacy panowie. I tka im nic z tego nie przyszlo, bo przegrali z kretesem:)





I tak minal nam ostatni wieczor pobytu Milosza...

2 komentarze:

  1. I zdjęcia tez spokojne, bez szaleństw:)

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie jakies dziwne te zdjecia, jakos nie pokazuja hehe tego co naprawde hehe

    OdpowiedzUsuń