Rozpoczela sie wspolnym sniadaniem, a potem wspolna wyprawa do Kosciola.
A potem maly spacerek po okolicy
Az trafilismy oczywiscie do pub'u. Zdjecia autorsta Milosza:
W pubie tym bardzo przyjemnie, a przyznac sie musze, ze kiedy bylismy tam proaz pierwszy jakis czas temu, to bardzo negatywnie go odebralam. Pewnie dlatego, ze byla zgraja podchmielonych Angoli ogladajacych i pasjonujacych sie jakims meczem. A tym razem, mimo ze pokazywane byly 2 mecze, na dwoch roznych ekranach, bylo bardzo milo i przyjemnie. Jak przystalo na niedziele, to popijalam kawke i zajadlam ciasto. Chlopcy jakos, nie poszli za moim przykladem.
Mimo swiecacego slonca, bylo okrutnie zimno.. zatem zamiast wyprawy nad Tamize, gdzie wywialoby nas na wylot, wybralismy sie do domu i spedzilismy niedzielne popoludnie w przytulnym i milych gronie rodzinnym. Zjedlismy smaczny obiad mojej roboty:) a potem gralismy w karty i ... Panstwa-Miasta. Smiechu bylo co nie miara.
A to glowkujacy panowie. I tka im nic z tego nie przyszlo, bo przegrali z kretesem:)
I tak minal nam ostatni wieczor pobytu Milosza...
I zdjęcia tez spokojne, bez szaleństw:)
OdpowiedzUsuńno wlasnie jakies dziwne te zdjecia, jakos nie pokazuja hehe tego co naprawde hehe
OdpowiedzUsuń