ale w skrocie dzien wygladal tak: moj kompan poszedl spotkac sie z kolega, a ja przylepilam sie do brata mego kompana i razem pojechalismy do 2 bibliotek i na Uniwersytet Wiedenski. Jak zwykle wszystko utrzymane w duzej czystosci, piekne kawiarenki na kruzganku, komputery publiczne (u nas to by racji bytu niestety nie mialo), oraz stara typowa biblioteka, z wiszacymi lampkami i schodami pnacymi sie do polek z ksiazkami.
Potem juz w trojke chodzilismy po miescie, robiac male zakupy.
Wieczorem wybralismy sie pod Ratusz na Festiwal Filmowy. Ogladalismy koncert muzyki Carmina Burana. Wrazenia bardzo pozytywne.. wysoka kultura ludzi, sceneria ladna..piekna muzyka ....... tylko zimno bylo....
a to przed koncertem:
jest i filmik.. chichotam sie tam troche jak glupi do sera, ale co tam :)
A to oswietlony Ratusz juz po koncercie
Potem dolaczyl do nas jeszcze jeden Austriak, ktory nie umial po angielsku. Zatem pierwszy kandydat na korepetycje w Wiedniu.
Tego wieczoru skosztowalam jeszcze kotleta po wiedensku (schabowy, ale z lepsza panierka) podawanego z dzemem porzeczkowym o ile sie nie myle i do tego salatke z ziemniakow.
I tak zakonczyl sie dzisiejszy wieczor.
Vienna by night gut???.... guuuut :)
OdpowiedzUsuńMniam .... mniam .... też kiedyś skosztuje sobie wiener schnitzel ...
OdpowiedzUsuń