Ostatniego dnia wrzesnia, w czwartkowy wieczor z wizyta przybyli goscie z Wiednia: rodzice Karola. Caly dzien byl dla mnie pracowity, bo rzecza wiadoma jest, ze do wizyty tesciow przygotowac sie trzeba jak najlepiej. Dobrze, ze Karol byl w pracy tylko pol dnia, wiec pomogl w sprzataniu. A ja jeszcze miedzy czasie korki mialam :)))) Ledwo co sie ze wszystkim wyrobilam, ale jakos poszlo :))) Meska czesc towarzystwa po obiedzie, a raczej kolacji, zasiadla do ogladania meczu, a damska uciela mala pogawedke :))
Ogolnie plan wizyty gosci zapowiadal sie bardzo ciekawie. Otoz, wynajelismy samochod i zaplanowalismy wycieczki poza Londyn.
I tak oto, w piatek z samego rana ruszyslimy do Canterbury, miasteczka ktorego historie datuje sie na czasy przed Chystusem. Miasteczko to pamieta tez inwazje plemion oraz przyjecie Chrzescianstwa. Atmosfera bardzo przyjazna i ciepla, waskie uliczki, malo ludzi, mile kafejki i stare budynki. Zwiedzanie rozpoczelismy oczywiscie od kawy i ciastka:)
Spacerowalismy sobie glownymi ulicami, wesolo nam bylo, klimat miasta zdecydowanie wszystkim sprzyjal.

W tle wylania sie Katedra.



Obiad zjedlismy w starym pubie, ktorego budynek powstal w 16 wieku.

Niestety po wyjsciu z restauracji, pogoda psula sie coraz bardziej. Przyspieszylismy kroku i chwile jeszcze spacerowalismy po tym ladnym miescie.

Kolejnym punktem programu byl wypad nad morze. Pogoda byla straszna: wialo i lalo. Ale mialo to swoj urok :))
A to Karol ze swoim wozem :)


I jeszcze jeden krotki filmik:

I jeszcze ostatnie zdjecia z morzem:

Bardzo mily dzien to byl, dopisywaly nam dobre humory:) W drodze powrotnej caly czas padal deszcz.. wieczorem czas minal nam na zakupach i graniu w karty. A nazajutrz kolejna wycieczka.